wtorek, 5 lipca 2011

WYCIECZKA Z MUSU, czyli zadbaj o wygląd WCZEŚNIEJ

Totalny powrót jesieni w środku lata, zmusił MIESZKAŃCÓW PRZYTULISKA do przekopania czeluści wiejskiej szafy w poszukiwaniu CZEGOŚ, co ewentualnie mogłoby choć udawać ODZIEŻ- pod warunkiem ,że CIEPŁĄ. Efekty były o tyleż zaskakujące CO INSPIRUJĄCE,bo uświadomiły nam,że tylko bawełniane koszulki zachowują się LOJALNIE- dostosowując SWOJE ROZMIARY DO NASZYCH. Cała reszta BARACHŁA bezczelnie leżąc w szafie, odmówiła współpracy i w związku z tym stałam się NIEPOSIADACZKĄ kilku par spodni długich, ale za to wąskich, oraz dyżurnej KOŚCIÓŁKOWEJ MARYNARY- nieużywanej od kilku lat ,ale o klasycznym, ponadczasowym fasonie- obecnie kończącym się malowniczo po obu stronach odwłoka- BEZ SZANS NA ZAPIĘCIE!
-Brzuch ci w tym odmarznie - skomentował daremne wysiłki PAN PRZYGOTOWANY, jednocześnie wyciągając z głębi szafy moją niegdysiejszą weselną kreację, przywiezioną JAKBY CO.
-A co to robi na MOJEJ półce?-zapytał z gruntu GŁUPIO, bo przecież WIDAĆ,ŻE LEŻY.
Zaprzestałam mocowania z oporną MARYNARĄ i ZEZEM Z LEKKA PRZYMRUŻONYM oceniłam,że kreacja do celów kościółkowych TEŻsię nie nadaje.
-Czeka na spalenie- odparłam zgodnie z prawdą.
-Jak cała reszta z tej szafy- mruknął pod nosem przyszły palacz , ale udałam,że tego nie słyszę, bo zajęta byłam kombinowaniem jak ŻONA CZTERDZIESTOLATKA- Dół do góry, czy góra do dołu- przy użyciu polarów i elementów dresopodobnych.
Wyszło ŚREDNIO-i stąd konieczność odwiedzenia ościennej parafii ( żeby nie robić wstydu u siebie) , czyli WYCIECZKA!!!!!
Trafiliśmy w dychę! Nieco spóźnieni chyłkiem przemkęliśmy obok zakonnika i na podwórku sanktuarium
w Wielgomłynach uczestniczyliśmy razem z ekipą ( średnia wieku lat 5) we mszy ku czci działaczy ludowych. Kontrast strojów nie rzucał się w oczy, bo sztandary i chorąży byli WEWNĄTRZ a dzieci z brudnymi kolanami i MY  na zewnątrz.
W trakcie mszy do świątyni wparowały DWIE obwieszone aparatami TURYSTKI- ZATOCZYŁY KÓŁKO W ŚRODKU I WYSZŁY-OD RAZU POCZULIŚMY SIĘ LEPIEJ- JAKO CI GRZECZNI.
A warto było czekać,żeby zwiedzić wnętrze
unikatowa pieta z chyba XIV, czy XVw
piękne i bogate stalle
tajemniczy rycerski nagobek
a przed sanktuarium 
DĄB WOLNOŚCI-z konieczności obfotografowany z  MODELEM
PO TO,ŻEBY UKAZAĆ SKALĘ oraz DĄŻENIE NIEKTÓRYCH DO WOLNOŚCI OSOBISTEJ oraz utożsamianie się ( w końcu chłop jak dąb:))
(Barchany do fotki OBYCZAJNIE ZDJĘTE).
W sumie i PO SUMIE czułam się ZNAKOMICIE, bo jednak MOIM NIEWYSZUKANYM STROJEM WPASOWAŁAM SIĘ W ORYGINALNE KANONY MIEJSCOWEJ ELEGANCJI, KTÓREJ PRZEDSTAWICIELKĘ WIDZIMY PONIŻEJ
WŁASNEGO ZDJĘCIA NIE ZAMIESZCZĘ, bo STRÓJ SPORTOWY DALEKO POSUNIĘTY trochę mi tu nie konweniuje:)

19 komentarzy:

  1. ubóstwiam ten urywek z 40 latka góra do dołu dól do góry. Szkoda, ze nie ma Twojego zdjęcia szkoda :-) żartuje.
    Oj moda wakacyjna jest okrutna. Ja mam na ten przykład takie wiekowe krótkie spodenki, które kiedyś były fioletowe a teraz są lekko różowe, tak się sprały i nadal je noszę. Pomijam fakt, że jest olbrzymi dysonans między moim wiekiem, figurą a długością nogawek tych spodenek, ale co tam są wakacje jest zabawa

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie, malownicze i przezabawne opowiadanie, już Was widzę walczących z "reliktami szafy", a wycieczka warta była tego "zachodu". Myślę, że "przedstwicielka miejscowej elegancji" też mogła być "wakacjuszką-turystką", a nie posiadając również stosownej odzieży w przypływie zwątpienia postanowiła ukryć się za kaskiem:)Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to odziewanie:) przyznasz sama, że radośc jest!:)))
    Ciuchy wakacyjne - tymczasowe bywają zabójcze. Moja cioć obcięła sobie spodnie, aby zdobyć spodenki do prac polowych. Nie pomyślała, że przy kucaniu i wypinaniu podczas plewienia spodenki zrobią się jeszcze krótsze, właściwie staną się stringami. Sama widziałam sąsiada działkowicza bladego jak prześcieradło i z rozcapirzonymi paluchami na płocie bo z jednej strony miał biedaczek cioć, która była jakby bez majtek, a z drugiej moją mamę zbierającą truskawki, która naturystycznie do zbierania pozbawiła się biustonosza i prezentowała głęboki dekolt. W lecie nawet emeryci mają FUN!

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię czytać Twoje wpisy, i zawsze są dla mnie za krótkie;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Grunt to umieć wpasować się w otoczenie niczym kameleon.
    Hejka !

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam w chatce na Pogórzu, w szafie, dyżurne dżinsy, flanelową koszulę i sportową kurtkę, zestawy wkładane w zależności od ciepłoty na zewnątrz. Ostatnio paradowałam we wszystkim, bo zimno i w sandałach na bose stopy, przy temperaturze 10 stopni, ale przy sporej liczbie pielgrzymów nie stanowimy lokalnej osobliwości. A i ojczaszkowie chyba przywykli do różnych, turystycznych strojów, grzmią tylko na gołe ramiona i króciutkie spodenki,
    fajnie opisałaś potyczki z szafą, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak jak bym czytala o sobie , tylko z niesamowitym poczuciem humoru !! Swietne!!! Swietnie sie czyta, ale jak nic na ...pupe nie wchodzi to nie za bardzo mi do smiechu !! Sciskam mocno-Ag

    OdpowiedzUsuń
  8. OLQA, mam pytanie. Masz w domu małą kopertę? Masz? To błagam, włóż do niej setną część swojego poczucia humoru (zwłaszcza tego na własny temat) i prześlij go do mnie. Ty nawet nie zauważysz, że Ci trochę ubyło a ja będę szczęśliwa jak nie wiem co. ;)))
    Super tekst! Kocham Cię!

    OdpowiedzUsuń
  9. O rany tak to swietnie opisujesz ,ze ja to ,,widze,, jeszcze ta ostatnia fotografia :) od razu mi sie humor poprawil !

    OdpowiedzUsuń
  10. Turystka w kasku wymiata:D:D:D Obawiam się, że nawet z widłami w...dłoni i bez maniQiuru nie byłabyś w stanie zrobić jej konkurencji:))A co do zawartości szaf, masz racje, straszny badziew teraz szyją, wszystko się kurczy po jednym sezonie;))
    ps Pieta z sanktuarium jest zjawiskowa!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. I chłop i dąb prezenują się znakomicie! :-)
    Twój humor mnie powala, jak ja tęsknię za Twoimi wpisami. Jesteś super!!!!
    pozdrawiam i życzę powrotu ciepełka

    OdpowiedzUsuń
  12. kobieto, pisz codziennie

    OdpowiedzUsuń
  13. Obśmiałam się radośnie, bo wiejską szafę znam z autopsji. Ostatni szczyt elegancji - leginsy czerwone oczotrzepne z błyszczącej lycry. Gdy zimniej - czarne aksamity. Też sweterek w łaty i "jaśkami" na ramionach. Kiedy się ustroiłam , bo zimno było, dziecię rzekło: Mamuś kochana, co ci?
    No jak co? Zwyczajnie zimno, nieprawdaż?

    OdpowiedzUsuń
  14. Olu , rzadko mi się to zdarza , ale popłakałam się ze śmiechu .Cenię Twoje poczucie humoru .

    Pozdrawiam Yrsa

    OdpowiedzUsuń
  15. bo najważniejsze, kochać siebie taką jaką się jest.. za żadną dietę ani super figurę, nie oddawaj swojego poczucia humoru:)ja ostatnio tak wcinam, ze już nawet boję się przymierzać jakieś kiecki:) potrzeba mi jeszcze Twojego dystansu do samej siebie i będzie dobrze:) pozdrawiam Cię cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  16. Ty jesteś jedyna:))obśmiałam się ja przysłowiowa norka:))))teraz mogę spokojnie iść do pracy wiedząc że humor mnie nie opuści jak sobie przypomnę Twoją opowiesć:))))buziaczki JESTEŚ WIELKA:)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Sanktuarium rzeczywiście piękne:) Moda w stylu new modern czy jakoś tak... Pisz szybciej coś nowego, już się nie mogę doczekać :))))

    OdpowiedzUsuń
  18. Każdy Twój wpis to balsam na mą dusze !!!! Jesteś WIELKA !!! Taką niespodziewaną ( wyjazdową !!! ) modę znam z własnego przykładu !!! Pisz częściej ! Pozdrawiam ! Beata

    OdpowiedzUsuń
  19. Ciuchy bywają wredne, a że piszesz fajnie, podczytywać będę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń