niedziela, 21 lutego 2016

Nikt mi nie powie,że nie umiem się bawić i zgubne skutki tegoż

Po powrocie z zakurzonych dróg okołokamieniołomowych i przepłukaniu gardeł zdrowotna wodą nabraną z baaardzo zdrowotnego źródełka w pobliżu drogi ( opis przekonywał,że dobra na wszystko- smak,że chyba dla robotów, bo smakowała jak metal w płynie) w naszym LUKSUSOWYM obiekcie czekała na nas ATRAKCJA!- Grilowany Didżej, czyli gryl z didżejem w tle. Niestety nie chciał stanowić tła, tylko z uporem godnym lepszej sprawy, postanowił rozruszać ukamieniołomowane żeńskie grono (średnia wieku 50+, bo były z nami emerytki) i zapodawał znane i powszechnie lubiane szlagiery "prosto z disco pola" i zachęcał cały czas do wspólnej zabawy!
- Czy jest tu z nami jakaś Aleksandra?- rzucił w zmęczony hasaniem tłum , który akurat zasiadł do stołu w oczekiwaniu na kiełbachę.
Oczywiście była- SZTUK 1 we własnej osobie i została gremialnie zmuszona do baletów solo ( dobrze,że ciemno było) w rytm znanego szlagieru " Ale, ale...." wywołując przy każdym "seksibomba" radość wielką ( kto mnie zna ten wie) gawiedzi i zyskując uznanie didżeja, który po występie primabaleriny, ryzykując "look zabijający" ( ale nie widział, bo ciemno), podsumował występ:
- Widzę,że kształt i forma pasuje!- cokolwiek by to miało znaczyć.
Za długo pozostałam w oszołomieniu poowacyjnym i dlatego spóźniłam się na ulubione , bo spalone kiełbachy. Jako potencjalna seksibomba nie miałam w tym żeńskim gronie żadnych przywilejów.
Przepychając się do lady, zauważyłam samotną podpaloną kiełbaskę i usiłowałam gromkim głosem z końca głodnej kolejki w jakiś magiczny sposób ją sobie zarezerwować.
-Ta spalona dla mnie, nie ruszać mi jej!!!-oczywiście wzięła ją KOLEŻANKA!
-No,żesz w kurde mordę jeża , chyba w nocy uduszę ja poduszką, blisko mam ( na wyciągnięcie stopy)- pomyślałam chyba nie w porę, bo kiełbacha magicznym sposobem nagle poturlała się po podłodze a oparzona wrzącą herbatą KOLEŻANKA poszła się schładzać.
Nie o taką MOC mi chodziło.
Foksiowa  JAK ZWYKLE ZACHOWAŁA BYSTROŚĆ UMYSŁU:
-Co byś sobie teraz zjadła?-zwróciła się do LOKALNEJ WIEDŹMY- Ty nam tylko powiedz, co chcesz i my ci przyniesiemy- dobiła mnie.
Po opatrzeniu oparzonej zaczęłyśmy kosztować pozostałych smakołyków , czyli różnistych różności zgromadzonych na szwedzkim  stole. Szczególnie interesująco zapowiadał się kontakt z "szarymi kulami". bo jedni twierdzili,że to sałatka z kaszą, drudzy sałatka z jajkiem, trzeci- śledziowa bez śledzia.
Zjadłyśmy tę kulę ( wielkości sporej mandarynki) i zgodnie stwierdziłyśmy,że ta sałatka to nic szczególnego, bo jakaś mdła.
- O jak widzimy paniom nasz smalec bardzo smakuje- organizator był wniebowzięty- degustatorzy nieco mniej.
Nawalone smalcem w rytm dico polo poszłyśmy spać, bo nazajutrz czekała nas prawdziwa górska wycieczka
 oraz pławienie się w luksusie jednostki pływającej
torba korzenna inspirowana wycieczką

7 komentarzy:

  1. :-))))
    Padłam :-)))
    Hm a może nie wypada ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Po takiej porcji smalcu to nawet disco polo wchodzi w człowieka gładko a nogi same rwą się na parkiet.
    Pozdrawiam ciepło nucąc pod nosem "jesteś szalona!" :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. i ja padłam:)szczególnie z kuli..smalcu:)))ech raz być w Twoim towarzystwie na takiej wycieczce:))

    OdpowiedzUsuń
  4. aż boję się dalszego ciągu :))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozdrawiam nawalone smalcem towarzystwo !

    OdpowiedzUsuń
  6. Oni weiedzą, że do luksusu trzeba człowieka przygotować stopniowo, dlatego dozują atrakcje przygotowując do pełnego z nim ( znaczy luksusem )obcowania.
    Najpierw pokoik, kamieniołomik, zródełko, didżej, a sałatka ze smalcu na końcu, żeby zredukować szok!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  7. Smalec, powiadasz...mmm...a ja tylko ten humus i humus. Muszę przemyśleć jadłospis.:-/) Buźka

    OdpowiedzUsuń