sobota, 26 czerwca 2010

DZIEŃ PO, czyli jak można zrąbać ostatni dzień pracy i zostać z moralnym kacem

A zapowiadało sie nad wyraz szczęśliwie. Nie za ciepło- czyli sala gimnastyczna NIE ZMIENI SIĘ jak co roku w SZKLARNIĘ POŁĄCZONĄ Z SAUNĄ.Tego obawiały się już od kliku dni ELEGANCKIE PANIE NAUCZYCIELKI:
-Spocimy się jak szczury i świadectwa będą przyklejać nam się do rąk...ale na szczęście pogoda stanęła na wysokości zadania, bo nie wahnęła się w drugą stronę. Gdyby lało -WSZYSTKIE GALOWE KREACJE specjalnie zakupione na TEN WIELKI DZIEŃ zostałyby smutne w szafie a zawiedzione GRONO wystąpiłoby- tak jak my z KOLEŻANKĄ, w KREACJI Z RODZAJU NIEŚMIERTELNYCH.Chociaż ja akurat na ten dzień przygotowałam sobie, jak to mówi jedna z PAŃ "funfel nówkę nie śmiganą" w postaci KOLII- najnowszego prezentu urodzinowego od TEGO, CO CHYBA NIE LUBI ROZWODÓW.

W PLACÓWCE norma:
  •  GRONO- na galowo! Uczniowie-jak kto chce-łącznie z czadowymi kozaczkami na 20cm obcasie (uczennica klasy VI) i sukience bez pleców, kończącej się poniżej majtek ( inna szóstoklasitka)
  • kilka przemówień, w czasie których SIEDZĄCA W I RZĘDZIE ABSOLWENTKA ostentacyjnie poprawiała swoją urodę  za pomocą pudru i grzebienia, posiłkując się lusterkiem wielkości talerzyka deserowego-na GROMY  ciskane przez DYREKTORA w stronę:
-poprawiających urodę
-rozmawiających
-skubiących koleżanki w pośladki-NIKT NIE ZWRACAŁ UWAGI-czyli norma:)
  • ROZDANIE ŚWIADECTW W KLASACH
Wszystkie ANIOŁKI w oczekiwaniu na WIELKI FINAŁ o dziwo grzecznie zajęły miejsce w ławkach. RODZICE zajęli strategiczne pozycje na końcu klasy- bacznie wypatrując . czy zdesperowany nauczyciel nie grzmotnie ostatecznie ULUBIEŃCA, który:
  1. zgubił się po drodze do klasy i spóźnił się wpadając jak bomba do klasy - ze zmiętoloną kurtką w ręce i okrzykiem "jak zwykle NA MNIE nie cekaliście!!!!!"
  2. nie chciał usiąść W ŻADNYM wskazanym przez nauczyciela miejscu komentując: " o ..z tym  w zyciu, z tym ...psenigdy!"( w końcu wystartowała do niego jedna z mam i usiadł gdzie popadło)
  3. cały czas gmerał w kwiatach na biurku PANI, bo jak twierdził "ściał sprawdzić,cy róze kujom"
JUŻ, JUŻ wydawało się ,że wszystko zmierza, ku szczęśliwemu zakończeniu-gdy ciszę zmąconą jedynie szelestem świadectw rozdarł dramatyczny krzyk GADULSKIEGO
-JA SIĘ NIE WTEDY URODZIŁEM!!!!!-I niestety faktycznie:( do programu wkradł się BŁĄD LUDZKI czyli WYCHOWAWCA we własnej zdumionej osobie skopując wprowadzanie danych dziecka i myśląc chyba wtedy o Dniu Nauczyciela , bo na świadectwie widniało JAK BYK 14 października!)
PRZEPROSZONO, POKAJANO SIĘ- ojciec dziecka przyjął to ze zrozumiałym zrozumieniem, WYCHOWAWCA  zaczął marzyć o zaszyciu się w chaszczach. Ale to nie koniec upokorzenia.
-A miała Pani jeszcze rozdawać znaczki TPD upomniał się STEFAN a mnie w tym momencie mrówki przeleciały po krzyżu, bo zobaczyłam oczami wyobraźni notes ze znaczkami LEŻĄCY BEZPIECZNIE W DOMU!!!!
ZNOWU przeprosiłam, obiecałam znaczki we wrześniu starając się NIE ZAHACZYĆ wzrokiem o RODZICÓW, już planujących obserwować przez najbliższe miesiące pojawiające się na allegro aukcje pod hasłem "ZNACZKI SPRZEDAM".
Po pożegnaniu i złożeniu życzeń udanych i DŁUGICH wakacji poszłam do domu dzierżąc KŁUJĄCE RÓŻE (należało mi się!)I CZEKOLADĘ od STEFANA, który wręczając ją skomentował ów akt "OBIECAŁEM I DAJĘ" a potem złożył wakacyjne życzenia i "podziękował za współpracę".
Myślałam,że od dziś poczuję wielką ulgę, ale nic!, a na przypomnienie o obowiązkach zakupiłam MARCYSIĘ-która tymczasowo zastąpi mi podopiecznych:)
I DOPIERO W DOMU PRZYPOMNIAŁAM SOBIE,ŻE ZNACZKI WYJĘŁAM Z NOTESU I ZOSTAWIŁAM W BIURKU-ŻEBY NIE ZAPOMNIEĆ!!!

czwartek, 24 czerwca 2010

JUTRO WIELKI DZIEŃ!:)


Przerwa w tzw.KARIERZE już blisko! Oczywiście JAK ZWYKLE nie mam się w co ubrać, więc DOMOWI ,w odpowiedzi na moje WIELKIE MARUDZENIE radzą,żebym poszła w jednej z moich toreb i torebek, bo " w tym Cię jeszcze nie widzieli"
Na razie uszyłam sobie przydatny woreczek

niewielkich rozmiarów
-Na co to?- zainteresował się MŁODSZY
-Na jutro- wyjątkowo byłam lakoniczna, bo właśnie opalałam nad gazem końce atłasowej tasiemki RAZEM Z BRWIAMI I RZĘSAMI
-Liczysz na mały skromny naszyjniczek naszpikowanym brylantami?-ironia w głosie była nadto czytelna.
Odpowiedziała mu cisza, bo MATKA w tym czasie kontemplowała właśnie ubytki w owłosieniu.
A naprawdę to uszyłam WORECZEK NA ZĘBY , bo chociaż drukowałam świadectwa czcionką najmniejszą z możliwych, gdy NIEKTÓRY DOCIEKLIWY RODZIC jutro SIĘ DOCZYTA- nie wrócę cało do domu.
KOLEŻANKA przynajmniej wie, co jutro dostanie: KWIATKA I BOMBONIERKĘ , bo poinformował ją o tym anons na kartce, który omyłkowo wręczył jej mało w tym względzie rozgarnięty uczeń-konstatując PO CZASIE ,że to "miało być chyba dla mamy"-"Składka na kwiaty i bombonierę dla Pani".
W związku z tym ogłosiła,że skoro w tym roku NIE PRZEWIDZIANO  w ofercie domku z ogródkiem etc.-JUTRO NIE IDZIE!!!( tym bardziej,że tak jak ja nie ma się w co ubrać, bo nieśmiertelna garsonka, która miała odejść na miejsce wiecznego spoczynku wisi na wieszaku wyjętym a szafy i kwiczy)-BO SIĘ NIE OPŁACA!
-NIECH DYREKCJA SAMA ROZDA KWITY ( czyt.świadectwa) i zje czekoladki- przynajmniej ZGRUBNIE i będzie z tego JAKIŚ ZYSK!:)
Lista przyjemności w dniu dzisiejszym( chronologia zgodna z zegarem)
  • koniec zajęć dydaktycznych
  • prezent od JOLI 



  • wizyta W REALU wirtualnej dotąd SARENZIR , która wpadła po torbę, ale były i pogaduchy:)
( dzięki Dag:))
Od jutra, oprócz ciągłej akcji oszcz. rozpoczynam akcję WYP. - co nie oznacza wypięcia się na wszystko ,ale po prostu WYPOCZYNEK!!!( i nie szkodzi,że w przyszłym tygodniu trzeba jeszcze  SIĘ POFATYGOWAĆ do placówki-TO JUŻ CO INNEGO-BO TO JEDNAK WAKACJE:)

poniedziałek, 21 czerwca 2010

CUDOWNE OZDROWIENIE, czyli gdzie pani była jak pani nie było

Dzisiaj pierwszy dzień W PRACY. Wieniec laurowy wbrew zapowiedziom-NIE CZEKAŁ! ULUBIENIEC asekuracyjnie PRZESTAŁ PRZYCHODZIĆ do szkoły. STEFAN ZORGANIZOWAŁ UROCZYSTY HAPPENING POWITALNY polegający na:
  1. rzuceniu się CAŁYM SOBĄ na niczego nie spodziewającego się OZDROWIEŃCA
  2. OBŁAPIENIE Z PRZYDUSZENIEM W/W
  3. zdanie nurtującego pytania  Z WYRZUTEM: "WREŚCIE! GDZIE PANI BYŁA JAK PANI NIE BYŁO?
Udzieliłam wyczerpującej odpowiedzi połączonej z zapewnieniem ,że jestem już zdrowa a nawet jak nie jestem, to NA PEWNO nie pójdę chorować.STEFAN odzyskał rezon, co objawiło się natychmiast poprzez:
  1. łamanie kredek i długopisów-"bo tamte panie to mi nie kazały pisać!"( HA, HA -prawie dałam się nabrać)
  2. oświadczenie,że TERAZ TO JUŻ NA PEWNO wyjeżdża za granicę, bo ranię jego uczucia ( jednak się rozwinął) każąc mu podać zeszyt.
  3. odpowiadanie JUŻ ŻAŁUJĄCEJ,ŻE OZDROWIAŁA-  na sugestię,że chyba na złość tak się zachowuje, bo nie cieszy się,że ją widzi-" PRZECIEŻ POKAZAŁEM,ŻE SIĘ CIESZĘ- POWIEDZIAŁEM DZIEŃ DOBRY!"
OZDROWIENIEC opadł jak zwiędły jesienny liść na za biurkowe krzesełko.

Ale tam dopadły ją DZIUNIE! 
DZIUNIE są ZAWSZE bardzo grzeczne,  ale bystrymi oczkami obserwują dookoła i meldują natychmiast wszelkie przejawy indywidualizmu wykraczającego poza kanony przyjętego w PLACÓWCE zachowania. Widząc zbliżającą się BRYGANTYNĘ pod pełnymi żaglami, próbowałam ukryć się za biurkiem nieudolnie symulując poszukiwanie NIEZWYKLE WAŻNEGO OŁÓWKA, który gdzieś mi upadł.Aaaaaleee- nie takie numery  z DZIUNIAMI.Wyglądając dyskretnie jednym okiem zza biurka ( drugim w tym czasie penetrując przestrzenie podbiurkowe w celu opracowania planu ew. ucieczki-nic to jednak nie dało GABARYTY NIE TE)  zobaczyłam PALEC wytknięty oskarżycielsko w moją stronę
-Pani ZAPOMNIAŁA!- CHÓREM WYŚPIEWAŁY DZIUNIE
-Wszystko pamiętam!-postanowiłam iść w zaparte, ale DZIUNIE POPATRZYŁY TYLKO Z POLITOWANIEM I OSKARŻYCIELSKI PALEC powędrował w kierunku ŻABKI- SKARŻYPYTKI- cudownemu wynalazkowi, który skutecznie zmniejszał liczbę skarg do niezbędnego minimum- BO KOMU CHCIAŁOBY SIĘ PISAĆ?!
-PANI NIE BYŁO I NIE CZYTALIŚMY SKARG!
Mamy taki zwyczaj,że raz w tygodniu czytamy skargi, pochwały i zapytania (żabka ma 3 kieszonki) OMAWIAMY SYTUACJE I ZAZWYCZAJ CHĘĆ DANIA SOBIE PO RAZIE jest sprawą ZAPRZESZŁĄ.
I o to chodzi:)
Nadrobiłam zaległości- w kieszonce SKARGI- była jedna ale za to ELABORAT- napisany oczywiście ... PRZEZ DZIUNIE!
(Imiona oczywiście zmienione-pisownia jak najbardziej oryginalna)
S..... MÓWI,ŻE DWIE NATALKI WYSZŁY Z PRALKI!!! I PRZEZYWA NAS NA SCHODACH PO OWOCE OD ŚMIERDZĄCYCH KÓWET! ROMEK SIE ODWRACA DO NAS I NAM PRZESZKADZA. JERZY NAM DOKUCZA I JE NALEKCJ. MACIEK ODWRACA SIĘ I ZA GADUJE WRONIKĘ I MATĘ.STEFAN PRZESIADŁ SIE BEZ POZWOLENIA NAŁUCZYCJELA DO KLEGI.KOLEGA SIE BAWI NA LEKCJACH I ROZMAWIA.CHŁOPCY SPIEWAJA BRZYDKIE PIOSENKI NA LEKCJACH I W DODATKU RELIGI!!! ULUBIENIEC JE NA LEKCJI WATE CUKROWĄ ZE SKLEPIKU.
ALEEEE się naczytałam! Oczywiście WSZYSCY wyparli się WSZYSTKIEGO, a ja poprosiłam o  czytanie własnych skarg PRZED wrzuceniem do ŻABKI -SKARŻYPYTKI, bo inaczej  NA PEWNO stracę jeszcze wzrok patrząc na tyle błędów. Na razie zrobiłam sobie etui- na okulary :)