czwartek, 12 sierpnia 2010

GEN BABCI STASI, czyli nie poddawać się nawet w narożniku

Niemoc  twórcza. Maszyna ( bo to przez nią!) relegowana karnie z dużego pokoju do przedpokojowego kąta, łypie na mnie złowrogo ( niby nie wie, za co ta kara).SYN WŁAŚCICIELKI ZASŁON, nieświadom nadciągającego kataklizmu, ogląda meczyk towarzyski ,DENERWUJĄC SIĘ,że nasi JAK ZWYKLE przegrywają (oby miał zawsze tylko takie zmartwienia)
-Worek cementu na plecy i biegiem na Syberię- RADZI znawca futbolu, niedosłyszącemu ( pewnie z powodu grubości szkła na ekranie, bo na LCD na razie nas nie stać) trenerowi kadry.
Ja  w tym czasie GŁÓWKUJĘ

tak obecnie wygląda mój mózg

i zastanawiam się czy ściana obory będzie dość twarda, żeby zmierzyć się z moim pustym łbem
na oko wygląda,że tak. 
Po analizie wakcyjnych fotek, zabrałam się za segregowanie szmatek(to zawsze mnie uspokaja)
Znalazłam dawno zapomnianą , ale kiedyś obfotografowaną makatkę
z łacińską sentencją, która w tłumaczeniu brzmi:
"Panie niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie" i to dopiero przywróciło mi ostrość widzenia i właściwe proporcje problemów z grupy "życiowych". Postanowiłam podejść do sprawy CZYNNOŚCIOWO (bo chęciami jak wiemy i co niedawno sama udowodniłam- autostrady w piekle stoją)
  • w ramach ekspiacji wystawiłam WSZYSTKIE obiekty powstałe z zasłon na sprzedaż ( dochód będzie przeznaczony na co tam POSZKODOWANA CHCE), nawet bransoletka podzieliła nieszczęsny los wygnańców
  • kara dla BEZMYŚLNEJ-prasowanie do oporu ( czyli dna bezdennego kosza)
  • kara dla BEZMYŚLNEGO- JESZCZE SIĘ POMYŚLI, JAK MYŚL WRÓCI
Geny jednak nie próżnują. Odezwał się ten, BABCIOSTASIOWY, co to "nie taka ładna jak sprytna".
EUREKA! (i to bez ręcznika , czy papieru toaletowego z reklamy)
ZADZWONIŁAM, PRZEPROSIŁAM, (o dziwo NIE ZWALIŁAM WINY na SYNA) i zaproponowałam rozwiązanie, które zostało przyjęte- została przecież druga zasłona!
NAJLEPSZA I NAJWYROZUMIALSZA zgodziła się,aby w kuchni mieć dwie NIECO WĘŻSZE ale równej urody zasłony i jeszcze POCHWALIŁA za inwencję.
Od jutra znowu szyję!
A co do NIEZBYT UDANEGO SYNA MOJEJ TEŚCIOWEJ- właśnie w moim super czytadle "Nie musisz być zawsze miła i gruba" przeczytałam O SOBIE
CIĄGLE WSPIERASZ KRUCHE EGO SWOJEGO MAŁŻONKA, ABY BROŃ BOŻE NIE WPADŁ W DOŁEK, W REZULTACIE SAMA JESTEŚ PRZYGNĘBIONA
Są jednak MYŚLĄCY ludzie na tym świecie:)
Dziękuję wszystkim WSPIERACZOM I WSPIERACZKOM za słowa otuchy zamieszczone pod poprzednim postem:)WIELKIE DZIĘKI!!!

środa, 11 sierpnia 2010

ZASŁONIĘTA, czyli nie można zostawiać szaleńca sam na sam z zasłoną



-Mama dała ci zasłony, bo wie,że coś tam szyjesz-oświadczył pewnego pięknego dnia SYN MATKI, KTÓRA W TYM MOMENCIE ZEBRAŁA CO NAJMNIEJ 100 PUNKTÓW w konkursie MOJA ULUBIONA TEŚCIOWA. W zasłonach momentalnie się zadurzyłam,a ponieważ ich kolorystyka- piękna, niestety gryzła się z kolorem ścian, a poza tym zawieszona w oknie nie powalała swoją urodą, bo kwiaty - z bliska wyglądające jak namalowane, z daleka przypominały tylko angielską tapetę.Rzuciłam się na nią jak sęp i tylko czekałam na to, kiedy SZANOWNY MAŁŻONEK wyjedzie, aby pomagać NAJLEPSZEJ TEŚCIOWEJ i w pocie czoła remontować jej królestwo, czyli kuchnię.
Gdy tylko drzwi zrobiły ostatnie "klap"( MAŁŻONEK słynie z tego,że dłuuuugo się wybiera) w mig przystąpiłam do ORGANIZACJI:
        • BIEDNE , GŁODNE PÓŁSIEROTY BEZ OJCA wysłałam do Biedrony po obiad ( poszły nad wyraz chętnie, czy to znaczy,że muszę się nad sobą zastanowić?)
        • wytargałam do dużego pokoju maszynę-kompletnie zapominając o awarii odkurzacza ( przypomniałam sobie o tym wtedy, gdy dywan pokrywała sierść własnoręcznie , choć przypadkowo wykonana przeze mnie z nitek)
        • rozłożyłam zasłonę nr 1 i wpadłam w SZAŁ SZYCIA
Najpierw uszyłam TORBISZONA
Potem torbę z płóciennym spodem
spodobało mi się ( szczególnie element szydełkowy), więc machnęłam torbę nr 3
a ponieważ zostały resztki ( a sprzątać i tak się nie dało)wymodziłam jeszcze:
  • nie wiem co, ale za to nauczyłam się robić dziurki USTROJSTWEM


oraz chustecznik, bo chcę być ELEGANCKĄ DAMĄ



NA ZAKOŃCZENIE-właściwie na zakończenie taśmy lnianej, żeby się NIE ZMARNOWAŁO zrobiłam sobie eko-bransoletkę
i ZADOWOLONA ORAZ DUMNA z siebie i swojej super wydajności ( PSTROWSKI TOREB) opadłam na kanapę ( z widokiem na UROBEK).
I wtedy zadzwonił STĘSKNIONY MĄŻ. Po rutynowych pytaniach o to, jak sobie NIE RADZIMY bez niego, rzucił lekko , acz miażdżąco:
-Bo wiesz... te zasłony, co to ci MAMA dała, to trzeba tylko trochę skrócić, bo w nowej kuchni byłyby za długie a zapomniałem ci powiedzieć o ile, to zaraz dam ci MAMĘ, to ci powie.
PEWNIE COŚ POWIEDZIAŁA,ALE JA DOTĄD WIDZĘ I SŁYSZĘ CIEMNOŚĆ!

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

MIĘDZY CISZĄ A CISZĄ, czyli kolejny deszczowo słoneczny dzień

Mnóstwo spraw, TYLE... do załatwienia, trzeba jechać-tam , powiedzieć- to, nie zapomnieć o tamtym -czyli PAN MĄŻ wyjeżdża w delegację do TEŚCIÓW, aby tam w pocie spracowanego i niepokojącego się o nas NIEROBÓW czoła, oprócz prac remontowo budowlanych, CAŁY CZAS zastanawiać się CZY i W JAKIM STOPNIU wykonujemy jego polecenia i realizujemy HARMONOGRAM.
Miałaaaaam baaaaaardzo DOBRE CHĘCI....
Pod wpływem sobotnich widoczków


- uwierzyłam że wszystko pójdzie mi dziś jak z płatka:
  • przede wszystkim-komputer -w kąt (żeby nie kusił)-zamrugał tylko i posłusznie się zamknął
  • góra prasowania wielkości dorosłego człowieka i szerokości tegoż -BARDZO DOBRZE UTYTEGO-przygotowana( żebym nie miała wyjścia, wywaliłam WSZYSTKO na małżeńskie łoże, ale przezornie po stronie małżonka i teraz albo prasowanie albo.... spanie)
  • sprawy do załatwienia- przemyślane
  • pranie -tylko włożone do pralki, bo jak powiedziała kiedyś znajoma emerytka:
-Coś pani! W poniedziałki się NIE PIERZE, bo się wdową zostaje!
Co RODZICIELKA skomentowała pukaniem się w czoło i stwierdzeniem :
-Ja ZAWSZE prałam w poniedziałek i MOJA MATKA prała w poniedziałek....i wtedy dopiero się przestraszyłam , bo obydwie wdowy od wielu lat. MAŁŻONEK niby nie przesądny ale na moją propozycję :
-Może ci coś uprać?- gdy zorientuje się,że poniedziałek ( a historię opowiedziałam ze szczegółami) zazwyczaj ZALECA ODPOCZYNEK- jaki TROSKLIWY!
Sprawy -powiedzmy,że załatwione-KOMISJA przyjdzie i zbada, które z 30 letnich okien nadaje się do wymiany a potem określi, W KTÓRYM POKOLENIU TO NASTĄPI (żeby potomkowie zdążyli zwinąć cybernetyczne już wtedy dywany)
Rozmowa z UBEZPIECZYCIELEM w sprawie przytuliska- przeprowadzona. Stawka jak za hotel Bryza w Juracie, a ponieważ w najbliższej przyszłości nie przewiduję goszczenia VIPów- to nijak mi się NIE ZWRÓCI!
POTOMKOM wystają nogi z łóżka ( STARSZY zaproponował nawet,że będzie sobie podstawiał stołeczek)- sklep meblowy-oblatany ( ceny!!!!!!)
I NIE MOJA WINA,ŻE ZACZĘŁO LAĆ, MUSIAŁAM EWAKUOWAĆ SIĘ POD WIATĘ A TU PRZYJECHAŁ TRAMWAJ I UPROWADZIŁ MNIE DO CENTRUM!
I tak mi zeszło. Lżejsza o na szczęście małą gotówkę, ale cięższa o 4 kg szmat PRZYGOTOWAŁAM W POCIE CZOŁA OBIAD- dziś gotowało dla nas TESCO i jego żona MIKROFALA i zabrałam się.... oczywiście nie za prasowanie, którego nie cierpię , nie za weki ( bo nie miałam siły dźwigać ogórków-wersja dla KONTROLERA-o szmatach nie wspomnę), tylko oczywiście za DŁUBANINĘ


I W ZWIĄZKU Z TYM, o ile nie pomoże mi DR HOUSE (tylko w czasie kontaktu z telewizją mija mi PRASO-FOBIA)-BĘDĘ SPAŁA SKULONA NA SWOJEJ POŁÓWCE,PRZYTULONA DO GÓRY PRANIA:)