sobota, 14 stycznia 2012

PÓKLĘSKI ostatnimi czasy NIECHRONOLOGICZNIE ALE PRAWDZIWIE

-Maszerujemy jak ciężkie zmęczone misie- wydalam SPORTOWE DYSPOZYCJE-jednocześnie demonstrując  chód zmęczonego misia, co przyszło mi o tyle łatwo,że akurat padałam na pysk.
-Pani to mogłaby być SUMO!-słusznie zauważył TAJFUN,  ale nie zabiłam go od razu ( nawet wzrokiem), bo przypomniało mi się, jak onegdaj opowiadał o tym, jak to Z TATĄ  karmili kaczki w parku  i "tata wlał wódkę do bułki,zeby siem kacki opiły i zeby je złapać, ale siem nie udało bo to było w NIEMCACH I NIEMIECKIE KACKI"
Zabić źródło nieoczekiwanej, darmowej rozrywki?-NIGDY!
Zamiast tego spytałam słodko:
-I miałabym latać W SAMYCH MAJTKACH PO SALI?
Wizja wszystkich nas rozbawiła, dopóki wyobraźnia nie poszybowała dalej - w kierunku BŁEEEEEE!
WOŚP - sukces połowiczny, bo ORGANIZATORKI wbrew sugestiom ARTYSTKI TORBOTWÓRCZEJ- zamiast wystawić gadżety w galerii Monetka -WYSILIŁY SIĘ I CHCIAŁY SPRZEDAĆ ARCYDZIEŁA SZTUKI ODMIENNEJ NA AUKCJI.
Nie wytrzymałam napięcia i po pierwszej sprzedanej-(pomimo zaciętego zamka ,w który wkręciło się ozdobne futerko, ale jak stwierdził DARCZYŃCA-"I dobrze-wersja dla mojej żony - OSZCZĘDNOŚCIOWA-bo portfela NIE WYDŁUBIE) wtargnęłam W KULUARY i wymogłam WŁAŚCIWĄ EKSPOZYCJĘ i monetkową cenę
I chyba SIĘ SPRZEDAŁO!:)

DZIEŃ PRZED WIGILIĄ.Telefon krzyczy,że dzwoni KOLEŻANKA-pomimo szału ostatnich zakupów oczywiście odbieram.
-Byłam na  sorze-piszczy do telefonu.
-Znam go?- spytałam z ciekawości, bo byłam pewna ,ŻE NIE.
Odpowiedziała głucha cisza. Już myślałam,że szuka w pamięci, gdy słuchawkową ciszę rozdarł zdenerwowany głos:
-NA SORZE!!! byłam- mówię!
-AZALIŻ TO SZCZYT JAKOWYŚ, O KTÓRYM NIE MAM POJĘCIA?-próbowałam ratować sytuację.
-Szpitalny odział ratunkowy!!!- wydarła się a mnie ciary przeleciały po grzbiecie, jako NOTORYCZNEJ OFIERZE SYNDROMU BIAŁEGO FARTUCHA i chęć do żartów sczezła gdzieś w okolicy kości guzicznej.
-Z kim?- zdołałam wykrztusić
-SAMA. ZE SOBĄ-odpowiedziała lakonicznie i tylko to ,że ROZMAWIAMY a więc ŻYJE, uspokoiło moje dygotki i przestałam przypominać wieszającego się na  sklepowym wózku CZŁOWIEKA NA GŁODZIE.
-Migdała zjadłam- chyba, albo orzecha-dodała w zamyśleniu, a mnie przed oczami przeleciały TONY RAFAELLO, MICHAŁKÓW, CZEKOLAD Z..., które razem przeżarłyśmy ( czasem w większym lub mniejszym ukryciu).
-Okazało się,że ten jeden BYŁ OSTATNI  i teraz ani czekolady- ANI NIC!-załkała
Powiało grozą! A tu święta i okazja do darmowej wyżerki- NĘDZA!!!
ALE ŻYJE WIĘC I SUKCES JEST!
Poświątecznie pojechaliśmy do BRATA na wschód (jak dla nas daleki), chyba tylko po to ŻEBY SIĘ DOBIĆ.
-Jak tam te twoje torby?- zapytał ŚWIADOMY PROCEDERU.
Doceniłam życzliwe zagajenie i ZADEMONSTROWAŁAM INTERNETOWĄ EKSPOZYCJĘ




-SWOISTE!-skomplementował mnie- TEN CO SIĘ NIE ZNA i zauważył "jakiś komentarz tu masz"
-Czasem ktoś pisze,że mu się podoba!- wyjaśniłam GŁUPKOWI  RUSZAJĄCEMU BRWIAMI i nieopatrznie kliknęłam na komentarz.
A tam JAK WÓŁ!pisze anonimowa ale podpisana ANNA B.:
- WYBACZ, ALE STRASZNIE JESTEŚ NACHALNA Z TYMI TORBICHAMI
Szybciutko odpisałam - OCZYWIŚCIE WYBACZAM ANNO B.:) ale ten końcowy uśmieszek był wyjątkowo tylko pro forma , bo moje EGO POSZŁO SIĘ OBWIESIĆ.
I obwiesiłoby się niechybnie, gdyby nie LEJDIK i jej pocieszający KOMENTARZ KOMENTARZA oraz CZASAMI NIEZAWODNY ŚLUBNY i jego KOMENTARZ:
-TO JA CIĘ JUTRO ZABIORĘ DO LUBLUNA ALBO DO KAZIMIERZA NAWET!!!!
I SŁOWA DOTRZYMAŁ:)

niedziela, 8 stycznia 2012

ZA TANIE PIENIĄDZE....wyginam śmiało ciało

-Za tanie piniądze psi mięso jedzą-mówiła zawsze moja babcia i dodawała na wypadek, gdybym jej słów niw potrakowała poważnie:
-Kot nie słucha ojca, matki ten słucha psiej skóry!-wzmocnienie o tyleż mało skuteczne,że nigdy mi nie wyjaśniono co owa skóra oznacza:
-czy to pejcz chłoszczący bezlitośnie opornych?
- a może litościwa sunia, która przygarnie , gdy rodzeni rodzice wygonią jak psa (znając RODZICIELKĘ-była czasami BLISKO!)
Babci brakło, a mnie podkusiło kupić sobie W TANIM SKLEPIE TANIE BUTY.
Warunki przydatności spełniały jak najbardziej:
-ocieplenie- futerko
-wierzch wokół stopy- skóra (wprawdzie zamsz  ale zawsze)
-góra- pikowana tkanina ( rozciągająca się wystarczająco na moich niewystarczająco smukłych ŁYDACH)
i najważniejsze- ANTYPOŚLIZGOWE, GRUBE SPODY!
DOCZEKAŁAM SIĘ INAUGURACJI. Z pierwszym przyprószeniem, raźno ruszyłam do PLACÓWKI.
Buty twardo trzymały się drogi, ale jakby trochę chyliły na boki ( a trzeźwa byłam jak zwykle).
Na korytarzu PLACÓWKI zauważyłam,że zostawiam za sobą ślad CZARNEGO KONFETTI wielkości pięciozłotówek.
-GDZIEŚ TO PANI W TAKIE BŁOTO WLAZŁA?-powitała mnie SPRZĄTAJĄCA
-To nie błoto, to moje BUTY-wyjaśniłam pogodnie i jak koń do podkucia uniosłam nogę i pokazałam SKONSTERNOWANEJ EFEKT SPECJALNY!
OBCAS PRZESTAŁ ISTNIEĆ!
Złamałam postanowienie,żeby nie kląć NAWET W MYŚLACH i posuwistym krokiem ( nic to nie dało- ochłapy leciały dalej)dotarłam do klasy,żeby poratować się klapeczkami.
-Idź już pani do domu-pogoniła mnie po lekcjach WSPÓŁCZUJĄCA SPRZĄTAJĄCA.
-BYLE SZYBKO, ZANIM SIĘ PANI CAŁKIEM TE BUTY ROZPADNĄ, A JA PÓJDĘ ZA PANIĄ I BĘDĘ ZAMIATAĆ!
A było co!
Dobrze,że mieszkam blisko, bo wróciłabym w skarpetkach, a tak zawarłam tylko bliższą organoleptyczną znajomość z topniejącym śniegiem.
-Nie zdejmuj butów- DRUGIE PIĘTRO po drodze zaprosiło mnie na kawę
-Nie mam czego- odparłam zgodnie z prawdą zostawiając i u GOŚCINNYCH pokaźną kupkę gumy. Na moje czwarte dotarłam w skarpetkach.
A NA POCIESZENIE- NIESPODZIANKA!
Dotarła wygrana w konkursie firmy Gatta i Green Canoe

Ale jakież było moje zdziwienie, gdy "na okładce" zobaczyłam zamiast zamawianego XL ZGRABNE-L
-BĘDZIE MOTYWACJA ŻEBY SCHUDNĄĆ-skomentował MŁODSZY a STARSZY poradził:
-Opchnij to komuś, KTO JEST W NORMIE! i zaniósł się diabelskim chichotem, zanim dostał paczką w głupi czerep.
-ZMIEŚCISZ SIĘ-wprawne  trzecie oko ( bo dwa były wpatrzone w ekran) CZASEM WSPIERAJĄCEGO dodało mi otuchy.
I wiecie , co? PO WYKONANIU KILKU ZAPIERAJĄCYCH DECH (głownie w moich piersiach) WYGIBASÓW-ZMIEŚCIŁAM SIĘ!!!:)
SKUTKI UBOCZNE?
-SUTKI UTRACIŁY KONTAKT Z PĘPKIEM I NIE MAJĄ DO KOGO ZAGADAĆ, BO PODBRÓDEK NIE CHCE ( choć zwisa -i to ich łączy- jest ponad to!)
-Chodząc na co dzień- chudniesz w postępie geometrycznym-BO NIC NIE JESZ, ŻEBY NIE ROZCIĄGNĄĆ luksusowej BIELIZNY:)