środa, 21 kwietnia 2010

WYPRAWA NA BIEGUN, czyli jutro jadę do Suwałk

Taka okazja trafia się naprawdę rzadko! ŻONA jedzie w DELEGACJĘ!Będzie się szkolić, bo niedouczona jakaś. Nie cieszę się, bo każdy wyjazd to dla mnie bardzo duży REISEN FIEBER .
  1. w torbie- JAK ZWYKLE -się nie mieszczę!
  2. nikogo tam nie znam i z kim będę w pokoju (Jak dziecko-podsumował MĄŻ)
  3. chciałam wciągnąć w szkolenie KOLEŻANKĘ ,ale się nie dało ( na nic wrodzony wdzięk i urok osobisty- w zderzeniu z biurokracją niestety NIE DZIAŁA)
No i DLACZEGO SUWAŁKI? Tam mnie jeszcze nie było! Dla mnie, istoty ciepłolubnej hasło POLSKI BIEGUN ZIMNA, działa tak samo jak WYSIŁKOWE ĆWICZENIA FIZYCZNE-ODSTRASZAJĄCO! W dodatku akurat teraz ma być załamanie pogody- jakby się nie mogło załamać jak wrócę. No i TAK DALEKO! 10 GODZIN JAZDY!-próba generalna przed wyjazdem na zieloną szkołę nad morze-jak twierdzi KOLEŻANKA.

Jedynym jasnym punktem jest chwilowa separacja z ULUBIEŃCEM, który zasypia w błogiej nieświadomości, że zmierzy się jutro z zastępującym mnie DYREKTOREM. Ciekawe, czy JEMU też zada nurtujące go ostatnio pytanie:
-Od KOGO zalezy, cy sie zdaje do ceciej klasy?
-Przede wszystkim od CIEBIE- wyjaśniłam WĄTPIĄCEMU.Zależy jak się będziesz uczył ( nie zamierzam NA RAZIE go uświadamiać,że baaardzo trudno NIE ZDAĆ w drugiej klasie)
-No, ale KTO decyduje?- drążył dalej.
-JA- mściwie odpowiedziała PANI SATYSFAKCJA czyli wredna ja.
-Tat myślałem,ze moge mieć pserombane, bo sie z paniom kóce- zasmucił się
Wyjaśniłam STRAPIONEMU, że nie ma to żadnego znaczenia- ucieszył się, ale na krótko, bo dodałam też,że o wszystkim napiszę na świadectwie.
-A mama mówiła,ze nie miała pani prawa zabierać mi gluta!- spróbował zastraszania
-A nie mówiła,że masz przeprosić?
-Tez, no to pseprasam- i zaczął się histerycznie śmiać, bo jak wyjaśnił zauważył,że "Toledze wystają rózowe majtki, jak u dziewcyny".Kolega chciał zaraz sprawdzić, jakiego koloru majtki włożył dziś ulubieniec, ale na szczęście do rękoczynów nie doszło- skomplementował tylko ULUBIEŃCA -"A ty masz obes...." ( dobrze,ze siedzą na dwie odległości śliny- ucierpiała tylko podłoga.)
-Czy pani bierze jakieś leki?- zainteresowała się moim zdrowiem dziś PANI SZATNIARKA
-Bo jeszcze ma pani siłę się uśmiechać w TEJ KLASIE!
Wyjaśniłam ZATROSKANEJ,że nie lecę na psychotropach tylko:

  1. jestem PROFESJONALISTĄ z długoletnim stażem
  2. jutro wyjeżdżam i ktoś mnie TU zastąpi:)
-NO TO JUŻ MU WSPÓŁCZUJĘ- westchnęła i skierowała swoje dziarskie kroki w kąt szatni, gdzie akurat ULUBIENIEC INNEJ PANI rozpoczynał zabawę w KARZĄCĄ RĘKĘ SPRAWIEDLIWOŚCI.

W DOMU- prawie jak "ciche dni"
-Co ty tam będziesz robić?- zainteresował się STARSZY
-Szkolić się
-Jak pracować ze ŚWIRAMI?- dociekał dalej
-Nie- jak WYCHOWYWAĆ ŚWIRÓW I NIE ZEŚWIROWAĆ!
Był szybki.
-Ale przecież TATĘ wychowała babcia, to po co TY jedziesz?
Dobrze,że PAN I WŁADCA zasiada do meczu , BO JUTRO SYN-POMOCNIK LEŻAŁBY NIEWĄTPLIWIE POD PANELAMI.
-Nie jedź!-MĄŻ-(kocha :))-bo kto nam tu co ugotuje i posprząta?
Ale widząc morderczy błysk w oczach WYBRANKI, dodał szybciutko:
-Będę tęęęęsknił
-Znad zlewu pełnego garów- dodałam i wymaszerowałam z kuchni po raz kolejny PRZEPAKOWAĆ SIĘ


A W PRZYTULISKU KOLEJNY WEEKEND EKIPA POWITALNA BĘDZIE CZEKAĆ NADAREMNIE!

wtorek, 20 kwietnia 2010

OMIJAĆ Z DALEKA, gdy się nie udaje

Panowie-świeżo upieczeni SPECJALIŚCI OD PANELI wrócili wczoraj zadowoleni i weseli jak skowronki na wiosnę, bo:
  1. nie pokłócili się o dziwo( a już miałam nie wierzyć w cuda)
  2. UDAŁO SIĘ!-czyli praca poszła gładko, nic nie zepsuli
RODZICIELKA wniebowzięta! .
Zawsze powtarza,że ZIĘCIA to ma wymodlonego i powiedzenie,że przeciwieństwa się przyciągają to w przypadku NASZEGO małżeństwa akurat najświętsza prawda!
No i dobrze! WIDOCZNIE JESTEM NIE TAKA ŁADNA JAK SPRYTNA,że TAKIEGO CUDMĘŻA udało mi się zwabić, upolować i w dodatku zatrzymać (mam nadzieję na zawsze-choćby przez wzgląd na zadowolenie MAMUSI).
A MNIE SIĘ DZISIAJ NIC( w sensie zera absolutnego) NIE UDAJE!
W PLACÓWCE-ulubieniec zapominając o "RELACJACH"  autorytatywnie stwierdził:
-I teras musi pani tego gluta, co strasyłem nim toledów wyciongnońć z kosa, jak go pani wyzuciła,bo to jest MOJA WŁASNOŚĆ ( i tu akurat miał świętą rację).Na szczęście w naszej klasie panuje w tym względzie  podstawowa zasada samoobsługi-POTRZEBUJESZ CZEGOŚ Z KOSZA-WYCIĄGNIJ TO SAM. A ponieważ inne argumenty:
  • 1000 razy mówiłam Ci,żebyś się tym nie bawił
  • ostrzegałam,że zabiorę, gdy będziesz straszył kolegów
  • glut z czerwonego stał się czarny- tak go ubrudziłeś 
(Chór głosów dodał w poczuciu grozy-"I ON TO JESZCZE OBŚLINIŁ!".Na myśl o tym, co przed chwilą trzymałam przez sekundę w ręce, zrobiło mi się niewyraźnie)
nie trafiały do OBROŃCY PRYWATNEJ WŁASNOŚCI- przypomniałam w/w zasadę , co skończyło się próbą uduszenia-nie ZBRODNICZEGO NAUCZYCIELA (bo morderca nie sięgał) ale kolegi, który był najbliżej, bo jak się wyraził przyszły dusiciel :
-Był najbizej a w ogóle zawse musi być przez TODOŚ!
Zagrożony zakazem malowania świecą i farbami (a jak każdy babracz lubi takie eksperymenty), dał się szybko spacyfikować i tylko gniewne spojrzenia spod zmarszczonych brwi, przenoszone ze mnie na kosz obwieszczały:PAMIĘTAMY!
Jutro w Placówce nastąpi zapewne ciąg dalszy wendetty, ale póki co, w poczuciu odwalonej dobrej i nikomu niepotrzebne,pomknęłam do domu i moich TOREB. I kolejne FIASKO!
Prąd- był, maszyna- sprawna, pomysły-obecne, ale wykonanie żenada łamane przez wstyd!Nie dały się szyć!
A to się marszczyło,

a to się zaszyło nie to co potrzeba (np. kieszonkę-dookoła)
NIEUDAŃCA próbowałam maskować równie nieudanym " ściegiem drabinkowym",ale nie pomoże nic, gdy podszewka nie pasuje do góry( to tak jak z ludźmi)
A W DODATKU, CI TAM ZNOWU ZADOWOLENI, BO IM SIĘ UDAŁO!
ŻÓŁĆ ZALAŁA MI TRZEWIA a w takiej sytuacji KAŻDY, nawet ten WYMODLONY, wie jak udzielać pierwszej pomocy:


Przede wszystkim-MYŚLEĆ O SOBIE i salwować się ucieczką, a potem





z bezpiecznej odległości sprawdzać, co jakiś czas, czy POŁOWICY przeszło.


PRZESZŁO, bo co by nie przeszło....ELEGANCKA I PIĘKNA W ZAMYŚLE TORBA została zdegradowana do roli WORA NA ZIEMNIAKI

a KRÓLOWA RĘKODZIEŁA, czy też, jak twierdzi KOLEŻANKA -CEPELII ( jutro się z nią policzę) poszła SWOBODNYM KROKIEM....SPIEPRZYĆ OBIAD NA JUTRO( na szczęście juto konferencja i JA nie będę tego jeść)

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

ZAPOWIEDŹ MORDU CZYLI OJCIEC Z SYNEM KŁADĄ PANELE

Kolejny poniedziałek.W domu cisza aż dudni, bo STARSZY w towarzystwie MISTRZA ROBÓT WSZELAKICH, zwanego TATUSIEM (jak się chce zarobić większe kieszonkowe to OJCIEC awansuje na TATUSIA) kładzie panele u RODZICIELKI i o ile się nawzajem przy tym nie pozabijają, to to trochę potrwa. MŁODSZY w przerwach między PIEKŁEM a PIEKŁEM okraszonymi zadaniami z matmy, przy których wymiękłam już dawno ( a maturę w końcu mam!) podnosi ciężary na siłowni( po to,żeby potem powiedzieć,że nie ma siły wnieść zakupów na nasze 4 piętro bez windy-BO JEST ZMĘCZONY I SŁABY).
MAM CAŁY DOM DLA SIEBIE!I o dziwo jakoś wcale tak bardzo mnie to nie cieszy, bo mam apokaliptyczne wizje (co to znaczy obcowanie z piekłem na co dzień).Dawniej, gdy pobyt w jednym pomieszczaniu z POTOMKAMI przypominał obcowanie z cyklonem i to nie w jego oku (bo tam ponoć cisza), za TAKIE CHWILE oddałabym zęby mądrości (i tak kiepskiej jakości) a dziś martwię się, czy nie zostanę matką OFIARY I żoną DZIECIOBÓJCY, bo tak często wyglądają relacje miłości i wzajemnej adoracji w naszej rodzinie. Dobrze,że nie muszę NA RAZIE  w tym uczestniczyć. Ale i tak wcześniej czy później odbębnię swoje na kanapce RODZICIELKI, wysłuchując jej zbawiennych rad na temat WŁAŚCIWEGO WYCHOWANIA, oraz jak okazywać innym MIŁOŚĆ i CO ZROBIĆ,ŻEBY CIĘ WSZYSCY LUBILI?( z akcentem na "wszyscy", bo ją wszyscy lubią-jak sama twierdzi).
Zazwyczaj wytrzymuję bez mrugnięcia ( w końcu lata praktyki zebrane na konferencjach, kiedy twarz słucha a myśl buja swobodnie), ale raz ośmieliłam się:
-To jak TY MNIE wychowałaś,że teraz taka niewychowana jestem?
Rodzicielka nawet się nie obraziła, ale widać,że tę kwestię miała już od dawna przemyślaną
-BŁĄD W SZTUCE- a poza tym ty byłaś pierwsza i to NA TOBIE ćwiczyłam. I tu ma rację.
Ja takie BŁĘDY KOCHANE w domu mam dwa( do trzeciego się nie przyznaję, bo to zasługa TEŚCIOWEJ).Z rozczuleniem słucham , jak to córeczki KOLEŻANEK mówią im,że są NAJPIĘKNIEJSZE-zamiast JEST COŚ NA OBIAD?, pożyczają ciuchy, biżuterię (no tego to bym w wykonaniu moich chłopaków nie zniosła- wolę jak jest), BEZUSTANNIE się zwierzają..
Wprawdzie STARSZY bytujący u kolegi też mi się zwierzył:
-Byłem u kumpla, wiesz jak JEGO mama dobrze gotuje? ale nie wiem czy każdy chciałby doczekać TEGO TYPU zwierzeń.
Autorytetem jestem w domu jedynie w zakresie nauki, bo jak twierdzą POTOMKOWIE
-TY KUJONEM BYŁAŚ I CO NIECO TAM PAMIĘTASZ.
Posiadanie SYNÓW ma jednak niezaprzeczalna zaletę-NIE MUSZĘ WSPÓŁDZIAŁAĆ-czytaj współzawodniczyć-a tak właśnie wyglądają wszystkie "męskie prace" robione wspólnie.
Gdy spotyka się TRZECH NAJMĄDRZEJSZYCH i do tego KIEROWNIKÓW ( a robić nie ma komu), to o ile nie jest to  trio słynnych tenorów- o sukcesie  nie ma mowy.
A PRZECIEŻ KAŻDY DOBRZE WIE ,ŻE NAJMĄDZRZEJSZA JEST KIEROWNICZKA- nawet jeśli przyczaiła się za bawełnianą firanką:)

niedziela, 18 kwietnia 2010

CZASEM TRZEBA PODPRĄDZIĆ,czyli iśc pod ...a nie z....

Na przekór wszystkiemu i wszystkim- co robiłam?
  1. nie zalewałam się w trupa
  2. nie grabiłam chodnika pod blokiem (do grządek nadal 146 km)
  3. nie sprzątałam
  4. gotowałam byle co- protestujących uciszałam hasłem JUTRO GOTUJESZ TY!
  5. telewizję oglądałam jednym okiem
  6. praca zawodowa zgodnie z zaleceniami psychologów o wolnym weekendzie, leżała spokojnie odłogiem w miejscu jej przeznaczenia , czyli w PLACÓWCE
  7.  KOLEŻANKA dzwoni- nie rozmawiam długo-JESTEM ZAJĘTA!(pewnie pomyślała,że mam szlaban na rozmowy telefoniczne)
  8. zaniedbany MĄŻ sam musiał sobie wymyślić zajęcie, bo choć pogoda ładna-ja nigdzie nie wychodzę- BO SZYJĘ!
Całe ranno -sobotnie sprzątanie diabli wzięli, gdy dywan pokryła warstwa nitek i ścinków, roznoszaona na skarpetach przez usłużnych  POMOCNIKÓW TOTALNEGO BAGNA.
a JA CO? A JA NIC! BO JA TORBY SZYJĘ!(Jak w "Nie ma mocnych", ale tam bohaterka szyła obrusy)
-Kiedy zamykasz hurtownię-MŁODSZEGO wysłano widocznie w celach zaczepno-obronnych
-Jak skończę-głupie pytanie i takaż odpowiedź
-To znaczy w przybliżeniu KIEDY?Bo koledzy mają przyjść a tu taki SYF.
Po zwróceniu uwagi MŁODSZEMU,żeby się nie wyrażał, nie zwracając uwagi na przeciwności losu-(przyszyłam podszewkę odwrotnie i teraz moja torba uzyskała TAJNĄ KIESZONKĘ ukrywającą się MIĘDZY torbą a podszewką)wydłubując nitkę tępymi nożyczkami rzuciłam ŻARTEM ( ciężkim jak kilo kitu)
-Skończę jak wszystkie SPRZEDAM! I aż się zakrztusiłam obgryzanymi nitkami i swoim dowcipem
-A pomogłoby coś, gdybym kupił jako ANONIMOWY?- drążył dalej MŁODSZY
-Pomogłoby, gdybyś nie spalił niespodzianki PACANIE!
-A zresztą-zaczął głośno myśleć PACAN-na JAKI ADRES bym TO wysłał-domowy odpada, BO BYŚ SIĘ DOMYŚLIŁA-a WROGÓW TO JA NA RAZIE NIE MAM!
Dopiero w tym momencie zauważył,że w dłoni dzierżę odbezpieczoną broń-NOŻYCZKI!
Ale MAMUSIA była dziś we wspaniałomyślnym nastroju, więc obiecałam tylko:
-Będziecie te torby dostawać w prezencie DO KOŃCA ŻYCIA! I jeszcze WASZE ŻONY, DZIECI, DZIECI ICH DZIECI...zaczęłam się rozpędzać, ale mnie przystopował:
-Dobrze,że to się TERAZ DOPIERO ZACZĘŁO! MIAŁEM PRZYNAJMNIEJ 18 LAT SPOKOJU!
I  zwiał chcichrając się diabelsko, ale cóż się dziwić przecież obcuje na co dzień ( do 19 maja-maturalna prezentacja) z PIEKŁEM.
A ja co ? A ja NIC! BO JA PRZECIEŻ TORBY SZYJĘ!
Kieszeniową Ulistnioną


SKROMNĄ DWUSTRONNĄ






KRACIAŚCIE KRATKOWANĄ JABŁONKĘ MINIATUROWĄ (Z DOMU NIEUDANY HAFT)





FASTRYGĘ HAFTOWANĄ PRZED DZIURAMI


PO DZIURACH




SZTRUKSICĘ Z LUMPEKS PASKIEM ZA ZŁOTÓWKĘ



UTYTĄ KOPERTÓWKĘ (JAK ZASŁUŻY DOSTANIE PASEK)KOMPLETÓWKĘ