sobota, 3 sierpnia 2013

CO ROBIMY, GDY NIC NIE ROBIMY-czy to się nazywa marazm?

Wczasie upałów, gdy jeszcze słońce nie sięga balkonu- zalegam
na własnej twórczości ,czytając twórczość cudzą - np. "Winnicę marzeń" i wzdychając,aż pranie szybciej schnie nad swoim nędznym BEZWINNICZNYM LOSEM.
-Co tak jęczysz, przecież zrobiliśmy wino-NIEROZUMIEJĄCY jak zwykle niedelikatnie podsumował męki egzystencjalne małżonki.
-Ale z porzeczek!-pogarda w moim głosie była chyba bardzo widoczna , bo podsumował mnie krótko:
-Głupot się naczytałaś!Poczytaj sobie lepiej  książkę kucharską- może cię natchnie!
Po przeczytaniu całości, rzeczywiście MIĘ NATCHŁO-winnica nie dla mnie- ogrom cięzkiej harówy i niepewny zysk ( ale świetnie się czyta).
Postanowiłam "POKAZAĆ" KOLEŻANCE na co mnie stać i wygrać konkurs na czytanik e- booków ( pozadrościłam jej, gdy ze smukłym czytnikiem i tysiącem książek pomyka w podróż a ja kolanem dopycham drugi tom). Efekt? Nie wygrałam nawet nagrody pocieszenia- zniżki na eboki
-Może i dobrze -pocieszył mnie BLISKI CZŁOWIEK -i tak nie masz czytnika!- rechot jeszcze długo dżwięczał mi w uszach ( szkoda,że nie mogę dodać- " po docisnięciu poduszki do twarzy rechoczącego")
-To już lepiej coś poczytaj, bo nie wytrzymamy marudzenia- poradził delikatnie jak zwykle.
Padło na "Greckie pomidory" i wszyscy sie cieszą a najbardziej ON, bo myśli ,ze to kolejny tom ksiązki kucharskiej.
-Gdzie w tym roku wyjeżdżacie?- dociekliwość RODZICIELKI była porażająca. Już mi się cisnęło na usta hasło "Malediwy" ale musiałm odpowiedzieć zgodnie z prawdą:
-Jak zwykle na wieś- ulga widoczna i u niej i u mnie pozwoliła mi uświadomić sobie,że jednak JA TO MAM ŻYCIE! ( pomimo braku spektakularnych sukcesów i czytnika e book).
-Skoro masz mi kupić samochód-  MŁODSZY był w dobrym nastroju-to JA ci kupię ten WYMARZONY rower- zaproponował, ale zanim rozczuliłam się pod hasłem "złote dziecko", szybko wycofał się ze wspaniałomyślnej propozycji obracając w perzynę marzenia MAMUSI.
- O nie! Ten twój rower koszuje prawie tyle, co połowa MOJEGO samochodu- TO JA REZYGNUJĘ!
-Z samochodu?- zapytałam z nadzieją , ale powalający wzrok zranionej sarny ( czy raczej jelenia) osadził mnie w realiach)
-Ty się już lepiej naucz  jeżdzić na NORMALNYM rowerze- doradził i marzenie o stabilnym trójkołowcu ( i nic nie szkodzi ,że to dla "sprawnych inaczej") poszło się bujać razem z czytnikiem.
Na literaturze ( i zdjęciach, bo wzięłam udział w konkursie foto- z identycznym skutkiem jak w/w) kariery nie zrobię i dlatego pora odkurzyc blog.
-AAAAAAA!!!- wrzaskBLOGERKI przywołał cała rodzinę do pokoju ( no prawie całą , bo kot uciekł)
-Co się znowu stało,że tak wrzeszczysz- znów czegoś NIE wygrałaś?- ŚLUBNY jak zwykle próbował być pomocny.
-ZDARŁAM SOBIE CAŁA SKÓRĘ Z TYLNICH NÓG- zawyłam, bo nie zważając na upały i własne wdzięki, paradowałam w szortach i zasiedziałam się na krześle z ekoskóry ( lepsze niż wosk do depilacji!Masochistom polecam gorąco).
-To niby,że ty taka gazela i tylne nogi masz?- próbował dociec MŁODSZY, ale w porę przypomniał sobie IMIĘ SPONSORA i zamilkł. ŚLUBNY tylko oddalił się z westchnieniem ,nie zdadzając swoich pokrętnych myśli.
Po analizie wypowiedzi własnej- już się nie dziwię,że konkursy literackie- nie dla mnie.Pora ruszyć na wieś, gdzie:



  1. Można zrobić coś z niczego- tu akurat zegar Ikea W OPLOCIE własnym z sówkokukułką -siostrzeniec handmade!
  2. Można zbierać grzyby ( akurat teraz sukces gwarantowany na poziozmie czytnika e book)



Można porękodzielić z różnym skutkiem

Pochodzić w kapeluszu ze starociami " w ozdobie"
 i zajechać na targ z nową torbą  na duże zakupy
objadać się bezkarnie ( bo nikt nie widzi)
a przede wszystkim
ŻYCZYĆ WSZYSTKIM
UDANYCH WAKACJI!!!
PS.Internet na  naszej wsi noszą wiaderkami , więc pomimo nagabywań Foksiowej- dziennik podróżny chyba poczeka (a poza tym Foksiowa na kuracji-mam luzy!:)